W 2003 roku ukazał się pierwszy tom light novel napisanej przez Ryōgo Narita i zilustrowanej przez
Katsumi Enami, której ekranizacji podjęło się studio Brain’s Base. Nie było to
zadanie łatwe, biorąc pod uwagę, że akcja Baccano!
dzieje się w kilku miejscach, jest ukazywana z perspektywy wielu bohaterów, a
zdarzenia rozrzucone są w czasie (w dodatku niechronologicznie). Czy udało im
się, upchnąwszy historię w trzynastu odcinkach i trzech OVAch, stworzyć anime,
które nie tylko da się oglądać, ale dla którego warto poświęcić czas?
W Nowym Yorku, w siedzibie gazety
„Daily Days”, Carole, asystentka wicedyrektora, wraz ze swoim szefem próbuje
opowiedzieć historię, którą przedstawia to anime. Od czego jednak zacząć? Czy
od roku 1931, kiedy transkontynentalny pociąg „Flying Pussyfoot”, zaczyna
podróż z Chicago do Nowego Yorku, z wagonami pełnymi pasażerów nieświadomych,
że nie wszyscy z nich dotrą do celu cali i zdrowi? A może od wydarzeń z poprzedniego
roku, kiedy Firo Prochainezo jest przygotowany do objęcia swojego miejsca w
rodzinie Martillo, a para złodziei postanawia okraść mafię z ich brudnych
pieniędzy? Czy przeciwnie, nie cofać się, a iść do przodu, do roku 1932, kiedy
Eve Genoard, dziedziczka rodziny, poszukuje informacji o losie swego starszego
brata, Dallasa, który niegdyś zadarł z rodzina Martillo oraz zaprzyjaźnionymi z
nimi braćmi Gandor? A może historia zaczyna się dużo, dużo wcześniej, w roku
1711, na Atlantyku, na pokładzie „Advenna Avis”, gdzie grupa kilkunastu
alchemików wciela w życie rytuał mający dać im nieśmiertelność? Od czego
zacząć? Zacznijmy więc tam, gdzie ta historia zaczyna się dla główne… Zaraz,
zaraz, przecież tu nie ma głównego bohatera! No cóż. Co zrobić? Darujmy sobie
zatem zarys fabuły.
Baccano!
należy oglądać w skupieniu od pierwszego odcinka. Mimo, że jest to seria
rozrywkowa, za nieuwagę podczas seansu zapłacimy kompletnym zamieszaniem w
głowie. Jak wspomniane jest wyżej, mamy cztery osie czasowe, z których
przeskakujemy niekiedy kilka razy w ciągu odcinka; mamy też przynajmniej
kilkunastu bohaterów, których można określić jako ważniejszych (na szczęście
świetny opening bardzo zgrabnie ich przedstawia). Jeśli jednak podczas
oglądania poświęcimy całą uwagę temu, co dzieje się na ekranie, szybko
przekonamy się, że chaos jest tylko pozorny, a wielowątkowość fabuły nie jest
aż takim utrudnieniem. Wraz z kolejnymi epizodami obejrzane sceny układają się
w jedną całość. Wywołuje to poczucie zadowolenia przypominające oglądanie
wyłaniającego się obrazu z łączonych jeden po drugim puzzli. Sposób
przedstawienia historii jest rzadko spotykany i przy tym udany - w ostatnim odcinku większość wątków ma swój
finał niejako jednocześnie. Niektóre z pozostałych mają rozwinięcie w OVAch. Z
końcem trzynastego epizodu nie przychodzi uczucie rozczarowania – jest to
niewątpliwa zaleta, jeśli, tak jak ja, znacie wiele dobrych tytułów, które pod
koniec znienacka dostają critical bit od własnych twórców (niewiele rzeczy podobnie boli
fana). Fabuła Baccano!, choć
poplątana, tworzy ładną, (niemal) zamkniętą całość.
Obfitość bohaterów powinna
odbić się negatywnie na jakości ich osobowości, jednak tak się nie stało. Nie
tylko dlatego, że czas antenowy musiał zostać podzielony pomiędzy kilkanaście
postaci i żadna nie została zgłębiona. Jest wręcz przeciwnie, w Baccano! niemal z samego wyglądu da się
odczytać podstawowe składowe osobowości, a ich zachowania, słowa i czyny tylko
uzupełniają charakterystykę. Tak, są to w większości postacie schematyczne, ale
trudno określić je jako płaskie. Swój urok zawdzięczają temu, że są tym, kim
wydają się być. Drań jest draniem, delikatna panienka jest delikatna,
strachliwy mięczak dużo płacze, chciwy alchemik jest bezwzględny w swej żądzy,
naiwni, głupiutcy złodzieje na wszystko patrzą pozytywnie, psychopatyczny zabójca
czerpie radość z zabijania, polityczni przestępcy są wyrachowani i zawzięci,
tajemniczy dyrektor gazety zna wiele sekretów… Długo można by wymieniać
członków tej zgrai, która towarzyszy nam przez cały czas, ani na chwilę nie
pozwalając się nudzić. Wielu z nich z pewnością zapadnie w pamięć, nie tylko z
powodu charakteru, ale również projektu postaci: każda jest charakterystyczna i
nie do pomylenia z inną z tego, jak i innego anime, a jednocześnie nie wygląda
dziwacznie ani śmiesznie. Nie ma tu dokładnych portretów psychologicznych, ale
też nie są one do niczego potrzebne. „Koń jaki jest, każdy widzi” - nie trzeba nam dokonywać przekroju przez
dusze i sumienia, by dokonać oceny.
Kreska ma swoją
charakterystyczną urodę. Choć sceny są ciemne i szarawe, to tła, wystrój wnętrz
i stroje – wszystko jest dopracowane i miłe dla oka. Jest dużo krwi oraz
brutalnych scen zabijania poprzez zastrzelenie, uduszenie, rozsmarowanie na
torach oraz „wchłonięcie” i tak dalej; przemoc jednak nie jest bezcelowa i nie
ma też na celu straszyć ani obrzydzać. Wszystko to ma swój sens, ponieważ
zaledwie garstki bohaterów nie da się zaliczyć do przestępców, a wśród całej
reszty łamiących prawo nie brak bezwzględnych zabójców oraz lubujących się w
zadawaniu bólu dewiantów.
Na szczególną uwagę
zasługuje opening, jeden z moich ulubionych, który pokazuje, jak wykorzystać
półtorej minuty z pożytkiem, przedstawiając najważniejsze postacie, jednocześnie
tworząc dynamiczną, przyjemną animację z ładną muzyką.
Jak wspomniałam wyżej, niemal cała akcja dzieje
się w Ameryce pod koniec okresu prohibicji, nawet najmniejsze zdarzenie nie
ociera się o Japonię. W przedstawieniu realiów tamtego okresu nie zauważyłam
żadnych gaf, nie wprowadzono żadnych naleciałości ze Wschodu (raz jeden wspomniana
jest Tomoe Gozen i gąsienica jako bóg wydobywania złota). Niektóre imiona mogą
wydać się nieco dziwne, ale dość łatwo to przełknąć. Nie razi również pozornie
niepasujący motyw alchemii, który doskonale wmontowuje się w historię i co zaskakujące,
nie jest wcale w niej najdziwniejszy.
Serię polecam każdemu,
kogo nie przerażają zwariowane fabuły i nie traci orientacji, gdy chronologia
zdarzeń nie jest liniowa. Oryginalny klimat, ciekawa historia, barwni
bohaterowie i wzorowe ukazanie mechanizmu, w jaki losy zupełnie niezwiązanych
ze sobą ludzi splatają się i oddziałują na siebie nawzajem – to wszystko czyni
tę produkcję perłą pośród serii akcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz