W 2009 roku Atsuya Uki stworzył
niemal w całości samodzielnie dwudziestosiedmiominutową animację pod tytułem Cenceroll. Obecnie w planach jest
kontynuacja produkcji, na którą czekam z zaciekawieniem. Tymczasem dla tych,
którzy nie sięgnęli po ten tytuł, kilka słów zachęty.
Tytułowy
Cenco to zmiennokształtny stwór, który w swojej oryginalnej postaci jest
pękatą, łysą, mlecznobiałą istotą na czterech krótkich, niezgrabnych nóżkach. Przez
większość czasu śpi lub, łypiąc dookoła wyłupiastymi oczami, żuje coś w przepastnej
paszczy. A dla Cenco nie ma rzeczy niejadalnych: żywność, szkło, metal, beton –
nie ma to znaczenia. Opiekunem stwora jest Tetsu, który potrafi kontrolować
jego przemiany telepatycznie. Tak jak jego podopieczny, Tetsu nie imponuje umiejętnościami
społecznymi. Dlatego gdy jego koleżanka ze szkoły, ciekawska Yuki, odkrywa tajemnicę
chłopca, jest on bardziej zirytowany jej zainteresowaniem dla Cenco i jej niechcianym
towarzystwem niż przestraszony, że istnienie zmiennokształtnego przyjaciela się
wyda. Sytuacja robi się jeszcze gorsza, gdy dochodzi do konfrontacji z innym
chłopcem, również będącym w posiadaniu podobnych Cenco stworów.
Akcja Cencoroll jest z początku niespieszna jak para głównych bohaterów,
by niespodziewanie nabrać tempa i zmienić się w widowiskowy pojedynek. Nie chcę
powiedzieć, że rozpoczęcie jest zniechęcające; przeciwnie, intryguje od samego początku,
gdyż nikt nie próbuje tłumaczyć, skąd wzięli się Cenco i jego pobratymcy, ani
na jakiej zasadzie działa ich więź z opiekunami. Widz staje przed faktem
dokonanym: to-to nazywa się Cenco, potrafi przybierać dowolny kształt, a to
chłopak, który nim kieruje. Tatsu i Cenco poznajemy głównie poprzez kontrast z
energiczną Yuki, która niespodziewanie wdziera się w ich flegmatyczną,
wypełnioną leniwymi rozrywkami relację. Od tego momentu ich codzienność mocno
się zmienia.
Z ekranu wylewa się
atmosfera ciepłych dni i posiłków na świeżym powietrzu. Anime jest bardzo ładne,
nie jest nazbyt jaskrawe, ale kolory są tak dobrane, by nadawać pewną świeżość
scenom. Dobrze przedstawia się animacja, zwłaszcza transformującego się Cenco.
Wszystko jest dynamiczne, a jednocześnie proste i zgrabne. Nie męczy to widza
nawet przy wielu następujących po sobie zmianach formy. Do całej historii
dopasowano bardzo fajną, klimatyczną muzykę.
Uważam, że Cencoroll, choć na pewno nie wybitny,
jest godny uwagi, ze względu na przyjemną rozrywkę w ładnej, estetycznej
oprawie. Prezentuje poziom artystyczny, zarówno w części fabularnej, jak i
audiowizualnej, który chciałoby się dostrzegać we wszystkich produkcjach.
Udowadnia, że nie potrzeba specjalnie silić się na wielką oryginalność, by
stworzyć coś wyjątkowego oraz pozostawiającego miłe wrażenia i głód dalszych
przygód. Jeśli macie wolne pół godziny, obejrzyjcie, a nie pożałujecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz