Jak być
może część z Was, jako dziecko oglądałam Dragon
Ball i Sailor Moon nie mając świadomości, że mam
styczność z produktem specyficznego gatunku kina animowanego - animacji
japońskiej, czyli anime. Będąc trochę starszym dzieckiem pewnego wieczoru
oglądałam z braćmi telewizję i byliśmy świadkami, jak kanał Jetix równo o 21 zmienia się w Hyper. Po czym obejrzeliśmy
drugi lub trzeci odcinek Fullmetal
Alchemist. Zostaliśmy zauroczeni. Odtąd czekałam co dnia na tę magiczną
godzinę, gdy Jetix, niczym
Kopciuszek pod wpływem zaklęcia matki chrzestnej, zmieniał się w Hyper, a ja mogłam mieć swoje
magiczne pół godziny.
Moje
zauroczenie trwa po dziś dzień, lecz przestało być ślepą miłością. Kocham
wszystkie anime, ale nie wszystkie chcę oglądać. Jestem bardziej wymagająca,
ale też dużo wybaczam. Jestem cierpliwsza dla anime niż dla zwykłych,
aktorskich filmów i seriali. Jedno beznadziejne anime nie zniechęci mnie do
innego; szybko zapominam o wadach produkcji i grzechach twórców. Razi mnie
sztuczny i niezasłużony entuzjazm dla jednych tytułów i bardzo smuci zbyt słaby
aplauz dla drugich. Frustruje mnie, że nigdy nie będę mogła obejrzeć
wszystkiego, co bym chciała, by moją sympatię rozdzielić według zasług.
Jak
każdy fan anime często mam problem z wyborem tego, co obejrzeć. Mój czas wolny
jest ograniczony, więc nic dziwnego, że nie chcę go marnować na produkcje tego
nie warte. W związku z czym jestem zmuszona przeglądać różne toplisty, próbując
wyszukać kandydatów. Jednak to, co najpopularniejsze, nie musi oznaczać
jednocześnie, że jest to wartościowe. Tu z pomocą przychodzą rozmaite portale z
recenzjami - tanuki, azunime - jednak nawet pozytywna recenzja nie gwarantuje,
że dokonamy odpowiedniej selekcji. Co z tego, że recenzent ocenił anime jako
nieciekawe i ze znacznymi dłużyznami, skoro to samo napisał o naszym kochanym,
ubóstwianym XXX? Jeśli
ktoś posiada znajomych, którzy mają podobny gust i mogą mu coś podsunąć, to
jest on szczęśliwcem. Jeśli nikt z naszego otoczenia anime nie ogląda (lub
ogląda, ale lubi coś zupełnie innego niż my), zaś na zawieranie internetowych
znajomości na forach nie mamy czasu, to jesteśmy zmuszeni polegać na
anonimowych głosach, ilości gwiazdek wystawionych przez recenzenta i
kilkuzdaniowym opisie będącym zwykle zarysem fabuły. Nietrudno sobie wyobrazić
ile anime przeszło nam koło nosa, bo nie było o nich zbyt głośno, bo
przesłoniła ją ekranizacja jakiejś hiperpopularnej mangi, bo zostały wydane
kilka lat temu i nikt już o nich nie mówi. Co roku nowe tytuły wychodzą cztery
razy w roku; aby obejrzeć chociaż kilka odcinków z każdej nowości trzeba by
było nie poświęcać czasu na starsze produkcje, a przecież wśród nich mnóstwo
świetnych tytułów. W związku z czym tworzymy coraz dłuższe listy "do
obejrzenia", po czym nie pamiętamy, dlaczego uznaliśmy dany tytuł za godny
uwagi, dlaczego przy tym postawiliśmy wykrzyknik, a tamten podkreśliliśmy -
zatem znowu wracamy do internetu i próbujemy zawężyć grono już
wyselekcjonowanych tytułów. Niekiedy cztery odcinki przed końcem świetnie
zapowiadającego się anime stwierdzamy, że okazało się kompletną stratą czasu i
zamiast niego mogliśmy obejrzeć inne. Niestety, właśnie zaczyna się kolejny
sezon premier, a wśród nich tyle nęcących propozycji, trzeba wybrać chociaż
kilka... I kolejne cegiełki dołączają do naszej listy "do
obejrzenia", której, jak zdajemy sobie dobrze sprawę, nigdy nie
wyczyścimy.
Na tym
blogu pisać będę o anime, które mnie nie rozczarowały. O anime, które zaczynały
się przeciętnie, a okazywały się perełkami. O anime, które wprawiały mnie w
dobry nastrój.O anime, które uważam za wybitne oraz stanowiące klasykę gatunku.
O anime, które lubię i polecam z pełna świadomością ich wad. Niekiedy również o
anime, które są kompletną stratą czasu. Wszystko po to, by zaoszczędzić Wasz
czas.
Zapraszam
Oretavia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz