2 paź 2013

Wpis pierworodny


Jak być może część z Was, jako dziecko oglądałam Dragon Ball i Sailor Moon nie mając świadomości, że mam styczność z produktem specyficznego gatunku kina animowanego - animacji japońskiej, czyli anime. Będąc trochę starszym dzieckiem pewnego wieczoru oglądałam z braćmi telewizję i  byliśmy świadkami, jak kanał Jetix równo o 21 zmienia się w Hyper. Po czym obejrzeliśmy drugi lub trzeci odcinek Fullmetal Alchemist. Zostaliśmy zauroczeni. Odtąd czekałam co dnia na tę magiczną godzinę, gdy Jetix, niczym Kopciuszek pod wpływem zaklęcia matki chrzestnej, zmieniał się w Hyper, a ja mogłam mieć swoje magiczne pół godziny.

Moje zauroczenie trwa po dziś dzień, lecz przestało być ślepą miłością. Kocham wszystkie anime, ale nie wszystkie chcę oglądać. Jestem bardziej wymagająca, ale też dużo wybaczam. Jestem cierpliwsza dla anime niż dla zwykłych, aktorskich filmów i seriali. Jedno beznadziejne anime nie zniechęci mnie do innego; szybko zapominam o wadach produkcji i grzechach twórców. Razi mnie sztuczny i niezasłużony entuzjazm dla jednych tytułów i bardzo smuci zbyt słaby aplauz dla drugich. Frustruje mnie, że nigdy nie będę mogła obejrzeć wszystkiego, co bym chciała, by moją sympatię rozdzielić według zasług.


 Jak każdy fan anime często mam problem z wyborem tego, co obejrzeć. Mój czas wolny jest ograniczony, więc nic dziwnego, że nie chcę go marnować na produkcje tego nie warte. W związku z czym jestem zmuszona przeglądać różne toplisty, próbując wyszukać kandydatów. Jednak to, co najpopularniejsze, nie musi oznaczać jednocześnie, że jest to wartościowe. Tu z pomocą przychodzą rozmaite portale z recenzjami - tanuki, azunime - jednak nawet pozytywna recenzja nie gwarantuje, że dokonamy odpowiedniej selekcji. Co z tego, że recenzent ocenił anime jako nieciekawe i ze znacznymi dłużyznami, skoro to samo napisał o naszym kochanym, ubóstwianym XXX? Jeśli ktoś posiada znajomych, którzy mają podobny gust i mogą mu coś podsunąć, to jest on szczęśliwcem. Jeśli nikt z naszego otoczenia anime nie ogląda (lub ogląda, ale lubi coś zupełnie innego niż my), zaś na zawieranie internetowych znajomości na forach nie mamy czasu, to jesteśmy zmuszeni polegać na anonimowych głosach, ilości gwiazdek wystawionych przez recenzenta i kilkuzdaniowym opisie będącym zwykle zarysem fabuły. Nietrudno sobie wyobrazić ile anime przeszło nam koło nosa, bo nie było o nich zbyt głośno, bo przesłoniła ją ekranizacja jakiejś hiperpopularnej mangi, bo zostały wydane kilka lat temu i nikt już o nich nie mówi. Co roku nowe tytuły wychodzą cztery razy w roku; aby obejrzeć chociaż kilka odcinków z każdej nowości trzeba by było nie poświęcać czasu na starsze produkcje, a przecież wśród nich mnóstwo świetnych tytułów. W związku z czym tworzymy coraz dłuższe listy "do obejrzenia", po czym nie pamiętamy, dlaczego uznaliśmy dany tytuł za godny uwagi, dlaczego przy tym postawiliśmy wykrzyknik, a tamten podkreśliliśmy - zatem znowu wracamy do internetu  i  próbujemy zawężyć grono już wyselekcjonowanych tytułów. Niekiedy cztery odcinki przed końcem świetnie zapowiadającego się anime stwierdzamy, że okazało się kompletną stratą czasu i zamiast niego mogliśmy obejrzeć inne. Niestety, właśnie zaczyna się kolejny sezon premier, a wśród nich tyle nęcących propozycji, trzeba wybrać chociaż kilka... I kolejne cegiełki dołączają do naszej listy "do obejrzenia", której, jak zdajemy sobie dobrze sprawę, nigdy nie wyczyścimy.

Na tym blogu pisać będę o anime, które mnie nie rozczarowały. O anime, które zaczynały się przeciętnie, a okazywały się perełkami. O anime, które wprawiały mnie w dobry nastrój.O anime, które uważam za wybitne oraz stanowiące klasykę gatunku. O anime, które lubię i polecam z pełna świadomością ich wad. Niekiedy również o anime, które są kompletną stratą czasu. Wszystko po to, by zaoszczędzić Wasz czas.
Zapraszam
Oretavia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz