4 paź 2013

Noblesse oblige, obyś został naszym zbawcą - czyli Higashi no Eden

źródło:www.picstopin.com

Większość wysoko ocenianych serii anime ma zawsze swój pierwowzór w mandze, grze lub powieści, a anime jest jedynie rozszerzeniem pierwotnego dzieła o nowe medium. Anime stworzone od początku do końca jako samodzielne utwory są zwykle pełnometrażowymi filmami lub OVA, które przewyższają serie jakością animacji oraz konstrukcją i dynamiką fabuły. Niestety serie anime nie bazujące na niczym mają większą skłonność do zostawania produkcjami złymi lub co najwyżej przeciętnymi. Z przyjemnością jednak mogę poinformować, że nie jest to reguła, a za przykład posłuży mi dzieło Kenjiego Kamiyamy z 2009 roku - Higashi no Eden - jedenastoodcinkowa seria z kontynuacją w postaci dwóch filmów: Eden of the East the Movie I: The King of Eden i Eden of the East the Movie II: Paradise Lost.


Na początku 2011 roku Saki Morimi odbywa z przyjaciółmi wycieczkę po USA z okazji zakończenia studiów. Przebywając w Waszyngtonie nieopodal Białego Domu splot wydarzeń wiąże jej los z rodakiem, nagim młodzieńcem z telefonem w jednej i bronią w drugiej ręce. Akira Takizawa nie pamięta, jak znalazł się w tym miejscu, ma również problemy z odtworzeniem swojej przeszłości. Wkrótce okazuje się, że Akira jest uczestnikiem niebezpiecznej gry, w której jego telefon odgrywa kluczową rolą. Oprócz niego jest jeszcze jedenastu użytkowników posiadających telefony Selecao, dzięki którym mogą zawsze połączyć się z pomocną i usłużną Juiz, której możliwości są ograniczone jedynie ilością jenów będącą w posiadaniu danego gracza. Na czym polega gra? Jak wygrać? Co jest przyczyną amnezji Akiry? Czy ma to coś wspólnego z dziwnym atakiem rakietowym w Japonii z 10 listopada 2010, nazwanym "Nieostrożnym Poniedziałkiem"?

Od pierwszego odcinka fabuła koncentruje się na zagadkowej intrydze związanej z utratą pamięci głównego bohatera i telefonem Selecao, jednak nie można zaliczyć tej produkcji do gatunku sensacyjnych. Oczywiście, przed bohaterami tajemnice do rozwikłania piętrzą się z odcinka na odcinek , ale tempo akcji jest raczej wyważone, fabuła rozwija się we własnym tempie, za którym nadąży bez problemów każdy widz. Najbliżej gatunkowo temu anime do dramatu obyczajowego. Wspomniany powyżej „Nieostrożny Poniedziałek” i jego wpływ na nastroje mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni stanowi punkt wyjścia do spojrzenia na japońskie społeczeństwo z nieco odmiennego punktu widzenia, niż zwykle mamy okazje obserwować w innych produkcjach. Poruszane są zagadnienia ekonomiczne kraju, trudny status NEETa, czyli osoby nie uczącej się ani nie zatrudnionej oraz możliwości wpływu jednostki na sytuację wokół niej.
Z anime i mangi wynosimy obraz japońskich relacji społecznych jako zdystansowanych, lecz pełnych szacunku oraz pewne pojęcie o znaczeniu pozycji społecznej dla psychiki Japończyka. Temat odmienności i towarzyszące mu problemy co rusz pojawiają się w różnych tytułach. Niestety, w Higashi no Eden odmienność nie wiąże się z czymś tak odlotowym jak supermoce lub inne niezwykłe właściwości bohaterów. Tutaj piętnem jest bycie niepożytecznym dla społeczeństwa, „darmozjadem’, not in employment, education or training – czyli NEETem.
Taki status ma Saki, bohaterka i niekiedy narratorka anime. W podobnej sytuacji są też jej przyjaciele, twórcy tytułowego „Edenu”, niezwykłego programu. Zaliczają się do nich podkochujący się w Saki Satoshi, pozbawiony kierowniczych umiejętności lider zespołu Kazuomi Hirasawa, chorobliwie nieśmiały Kasuga, główna programistka Edenu i najlepsza przyjaciółka Saki, Michchon, oraz opiekująca się wszystkimi Onee. Stanowią dość różnorodną grupę dających się polubić postaci i dobrze się spisują jako postaci drugo i trzecioplanowe – nie przyćmiewają istotniejszych bohaterów, ale nie stanowią też biernego tła. Sama Saki stanowi trudna w ocenię postać, prostolinijną, miłą dziewczynę z dobrze zbudowanym i wiarygodnym charakterem, ale ograniczoną narzuconą jej rolą obserwatorki i towarzyszki głównego bohatera, przez co wypada blado.
Akira Takizawa zasługuje na szczególne miejsce na podium protagonistów anime. Co prawda, wśród postaci z innych produkcji nie brakuje podobnych do niego idealistycznych, nieco naiwnych i dziwacznych, ale sympatycznych młodzieńców, lecz żaden z nich nie posiada takiego uroku i takiej charyzmy. To jego działania, wynikające z własnych przekonań i niespożytej energii, napędzają to anime. Nie ujrzymy tu schematu „od zera do bohatera”; Akira, nawet z lukami w pamięci, nie przestaje być sobą; jest porywczy i kieruje się niekiedy impulsami, ponieważ jest zdecydowanie człowiekiem czynu, ale rzadko bywa nierozważny. Jego osobowość jest dojrzała od samego początku serii; odkrywana powoli przeszłość bohatera pozwala nam lepiej poznać, lecz nasza sympatia jest z nim już od początku; od pierwszej minuty, w której w stroju Adama wymachuje dziarsko bronią i telefonem. Jest to protagonista niezwykły, bo oprócz magnetyzującej osobowości wyróżnia się spośród głównych bohaterów innych serii swoją „normalnością” – nie ma traumatycznej przeszłości, mimo ekscentryczności trudno go nazwać samotnikiem czy wyrzutkiem, nie jest ani chuliganem ani kujonem, na pewno nie można go nazwać mazgajowatym lub gapowatym, nie jest też szczególnie pokręcony ani zboczony, nie wyróżnia się żadnym talentem ani nieprzeciętną inteligencją. To prawdopodobnie jeden z niewielu bohaterów pierwszoplanowych, którego z przyjemnością spotkali byśmy we własnym życiu.
źródło:www.picstopin.com

Bohaterowie, zarówno sprzymierzeńcy Akiry, jak i pozostali Selecao (o których nic nie zdradzę by nie zepsuć nikomu przyjemności z oglądania), nie są jedyną zaletą anime. Na uwagę zasługuje również ładna kreska i projekt postaci, które są rozpoznawalne; udało się narysować bohaterów, którzy są charakterystyczni  i jednocześnie (prawie wszyscy) wyglądają zwyczajnie. Tła są dopracowane i ładne, a kolory dobrze dobrane. Również animacja zasługuje na pochwałę. Graficznie całość jest bez zarzutu. Muzyka jest dobrze dopasowana, ale wart wyróżnienia jest jedynie  utwór z openingu – Falling Down, wykonywany przez brytyjski zespół.
Za dużą wadę Higashi no Eden można uznać sposób jej zakończenia. Odcinek jedenasty stanowi zakończenie jedynie pewnego etapu fabuły. Wiele pytań wciąż pozostaje nierozstrzygniętych, a zwycięski Selecao wciąż niewyznaczony. Wielu widzów z pewnością rozczarowało się i rozczaruje takim obrotem spraw, jednak od początku zamiarem twórców było stworzenie jeszcze dwóch części w postaci pełnometrażowych filmów, które są właściwym zwieńczeniem i zakończeniem serii.

Higashi no Eden jest tytułem bardzo oryginalnym. Zdecydowanie brakuje podobnych produkcji z wiarygodnymi postaciami i ciekawą fabułą okraszoną elementami komediowymi i intrygującymi zdarzeniami. Polecam gorąco zarówno widzom ambitniejszym jak i tym szukającym rozrywki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz