11 paź 2013

Ty masz pióro, ja mam pędzel*, więc zostańmy najlepszymi mangakami w Shounen Jacku! - czyli Bakuman

źródło:addwinziph.files.wordpress.com


Pod koniec 2003 roku zaczęła ukazywać się manga Death Note, która stała się hitem i zdobyła ogromną popularność nie tylko w Japonii, ale i poza nią. Autorami byli Tsugumi Ohba i Takeshi Obata, pisarz i rysownik. W 2008 roku ukazało się ich nowe wspólne dzieło – Bakuman – historia dwójki chłopców, pisarza i rysownika, którzy postanawiają zostać mangakami. Również i ta manga szybko doczekała się ekranizacji. Nowy twór różni się od Death Note nie tylko typem historii, lecz również klimatem i kreską. Właściwie Bakuman nie przypomina Death Note w żadnym aspekcie poza jednym – dostarcza podobną przyjemność ze śledzenia perypetii bohaterów i w niczym nie ustępuje poprzedniemu produktowi duetu Ohba i Obata.

Moritaka Mashiro jest uczniem dziewiątej klasy. Od lat jest zakochany w koleżance z klasy, Miho Azuki. Na lekcjach z rozmarzeniem szkicuje jej portrety w zeszycie. Na te próbki jego talentu natyka się kolega z klasy, Akito Takagi. Takagi jest początkującym autorem, a jego marzeniem jest tworzyć mangi. W tym celu proponuje Mashiro współpracę. Aby zachęcić raczej nieskłonnego ku temu kolegę, doprowadza do spotkania Miho i Mashiro. Chłopcy wyznają jej swoje zamiary, co nieoczekiwanie wprawia dziewczynę w zachwyt, bowiem Azuki również snuje plany na przyszłość w tym kierunku – pragnie zostać profesjonalną seiyuu. Cała trójka łączy swoje marzenia w jedno: Mashiro i Takagi stworzą mangę, w ekranizacji której Azuki będzie użyczać głosu głównej żeńskiej postaci. Niespodziewający się podobnego obrotu spraw i ośmielony wyraźnym zapałem Miho do tego pomysłu, Mashiro proponuje, żeby po spełnieniu ich wspólnego marzenia pobrali się. Jaka jest odpowiedź Azuki na te nieoczekiwane oświadczyny? Czy Takagiemu i Mashiro uda się stworzyć dobrą mangę? Czy osiągną zamierzony cel?

Bakuman ma w sumie 3 sezony po 25 odcinków każdy. Odpowiada to dziesięciu latom życia bohaterów – od nastolatków pracujących nad pomysłami na przerwach w szkole i po lekcjach, do dorosłych mężczyzn, prowadzących samodzielne życie. Nie dajcie się jednak zwieść, nie jest to żaden dramat obyczajowy; Bauman to najprawdziwszy shounen, pełen walk i zmagań, wspaniałej rywalizacji, doskonalenia się, prawdziwej przyjaźni i uskrzydlającej siły marzeń. Nie jest to dzieło zbyt widowiskowe (w końcu bohaterowie są mangakami, nie herosami) , ale równie emocjonujące. Obserwowanie konkurowania z innymi twórcami o pierwsze miejsce w rankingu „Shounen Jacka” nie ustępuje oglądaniu epickiego pojedynku w Naruto, Dragonballu czy Bleach. I nie mam na myśli tego, że walka rozciąga się na kilka epizodów – chociaż też się to zdarza. Jednak dynamizm Bakumana jest odmienny. Początki pracy Mashiro i Takagiego śledzimy dokładnie; każdy pomysł jest dobrze omawiany, szkice dopracowywane. Pozwala to widzom zgłębić się w nie każdemu znany proces powstawania mangi oraz poznać bliżej i polubić protagonistów. Razem z nimi przeżywamy ich debiut na łamach „Shounen Jacka” oraz losy ich kolejnej pracy, wspólnie świętujemy pierwszą serializację. Gdy zarówno duet mangaków jak i sami widzowie czują się pewniej w świecie mangi fabuła odcinków nabiera tempa. Tygodnie zamykają się w minutach, obserwujemy tylko wydarzenia kluczowe. Praca nad mangą jest pracą jak każda inna: ciężką, posiadającą swój monotonny rytm wyznaczany publikacjami kolejnych rozdziałów, zabierającą wiele czasu, spędzanego wciąż przy tym samym biurko, we wciąż tej samej pracowni. Ale jeśli praca jest pasją życia, jak w przypadku bohaterów, nigdy nie jest nudna. A i też anime nudne nie jest.
źródło:www.anime-centrum.net


Na swojej drodze protagoniści spotykają wiele osób ze świata mangi i anime. Od edytorów i redaktorów „Shounen Jacka”, seiyuu, reżyserów i producentów po samych mangaków. A jak w każdym shounenie, rywali nie brakuje. Każdy z nich ma własne podejście do tworzenia mang i swój oryginalny styl. Wszyscy oni wywierają wpływ na naszych bohaterów, pomagając im doskonalić swoje umiejętności; z czasem ich losy stają się nie mniej istotne niż losy głównego duetu. Dzięki temu możemy spojrzeć na pracę mangaki z wielu punktów widzenia. A nie jest to łatwy kawałek chleba.
W ciągu 75 odcinków autorzy zrzucają na głowy przedstawionych mangaków rozmaite problemy, na jakie mogą natrafić początkujący twórcy. Nie wpadają jednak w przesadę i proporcje problemów są wiarygodne. Niestety, seria nie ustrzegła się pewnej schematyczności. Rozwiązanie większości problemów okazuje się te same: pracować ciężej i starać się bardziej, dając z siebie wszystko. Powoduje to pewne uczucie znużenia podczas oglądania.
Nie mogę nie wspomnieć o dość oryginalnym wątku miłosnym Mashiro i Azuki, który jest szalenie romantyczny, ale nierealny. Zakochani obiecują sobie nie spotykać się ze sobą dopóki nie spełnią się ich marzenia, a zamiast tego zamierzają skupić się na pracy. Ich kontakty mają być tylko i wyłącznie telefoniczne i mailowe. Trudno sobie wyobrazić, jak związek zdrowo może rozwijać się w takich warunkach, tak więc początkowo intrygujący watek staje się wadą anime. Zabiegi mające ożywić tę relację dają krótkotrwały skutek. W rezultacie bardziej niż Miho lubimy jej przyjaciółkę, Kayę Miyoshi, którą mamy szansę oglądać zdecydowanie częściej.
Graficznie anime nie zachwyca, ale ma ładną, charakterystyczną kreskę. Co do projektu postaci muszę zarzucić autorom, że nasi dwudziestoparoletni bohaterowie nie różnią się fizycznie niczym od swoich nastoletnich wersji; również ich garderoba pozostaje skąpa (choć dobrze, że nie chodzą ciągle w tym samym). Jest to dość przykre w serii, która poza tym jest uderzająco realistyczna nawet w szczegółach, takich jak plakaty rzeczywiście istniejących mang w biurze „Jacka”, czy odwzorowane grzbiety tomików znajdujących się w pracowni Mashiro. Akcja ma miejsce w dość ograniczonej liczbie lokacji, zatem trudno dopatrzeć się jakiś mniej starannych teł lub drażniących oko kompozycji. Miedzy seriami widać spadek jakości w animacji, ale nie przeszkadza to w odbiorze, bo bardzo dynamiczne ruchy postaci nie zdarzają się tu często.
Muzyka nie odgrywa w Bakumanie wielkiej roli. Przygrywa tu i tam, ale trudno zwrócić na nią większą uwagę. Co do openingów i endingów to muszę stwierdzić, że po jednokrotnym obejrzeniu wszystkie przewijałam. A szkoda, bo opening w tytule kierowanym do nastoletniej, męskiej publiczności powinien dawać kopa. Niestety, nie udało się.

Bakuman nie jest produkcja wybitną, ale to bardzo przyjemna i zabawna seria. Mashiro i Takagi są bardzo dobrze dobranym duetem, są utalentowani, zawzięci, sympatyczni i realistyczni. Czas spędzony z nimi upływa szybko i nie jest stracony; mamy okazję poznać rynek wydawniczy od zaplecza, a także (większość anime jest przecież ekranizacjami mang) wczuć się w rolę twórcy naszych ulubionych tytułów, którzy, jak można wywnioskować, są często pierwszej klasy dziwakami. Dzięki nim właśnie – bandzie oryginalnych pasjonatów - Bakuman pozostawia niezapomniane wrażenia i dlatego warto po to anime sięgnąć.

*Oczywiście Mashiro nie używa do rysowania pędzli, lecz specjalnych piór do rysowania tuszem, a Takagi raczej pisze ołówkami i długopisami niż wiecznym piórem, jednak chodziło mi o symbolikę roli, jaką każdy z nich pełni w tym duecie - pióro i pędzel są do tego celu wdzięczniejsze niż ołówek i długopis :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz