Dziś krótko i zwięźle o jednej
z najlepszych szkolnych komedii romantycznych – Toradora! Dwudziestopięcioodcinkowa seria została stworzona na
podstawie mangi na podstawie light novel
napisanych przez Yuyuko Takemiyę. Kwintesencja tego, co najlepsze w tym gatunku
i pozycja obowiązkowa dla każdego fana anime.
25 paź 2013
18 paź 2013
Johann, jakie to piękne imię! - czyli Monster
Przedmiotem dzisiejszego
wpisu jest seria Monster, licząca
sobie – uwaga! - 74 odcinki. Kiedyś mnie to nie zrażało, ale dziś taka objętość
byłaby dla mnie powodem do przesunięcia tej produkcji na sam koniec kolejki
tytułów do obejrzenia. I byłby to wielki błąd. Monster to adaptacja dzieła Naoki Urasawy – niesamowity thriller
osadzony w RFN i Czechach lat ’80 i ’90, który przyprawia o gęsia skórkę i
zmusza do myślenia. Prawdziwy klejnot studia Madhouse.
11 paź 2013
Ty masz pióro, ja mam pędzel*, więc zostańmy najlepszymi mangakami w Shounen Jacku! - czyli Bakuman
Pod koniec 2003 roku
zaczęła ukazywać się manga Death Note,
która stała się hitem i zdobyła ogromną popularność nie tylko w Japonii, ale i
poza nią. Autorami byli Tsugumi Ohba i Takeshi Obata, pisarz i rysownik. W 2008
roku ukazało się ich nowe wspólne dzieło – Bakuman
– historia dwójki chłopców, pisarza i rysownika, którzy postanawiają zostać
mangakami. Również i ta manga szybko doczekała się ekranizacji. Nowy twór różni
się od Death Note nie tylko typem
historii, lecz również klimatem i kreską. Właściwie Bakuman nie przypomina Death
Note w żadnym aspekcie poza jednym – dostarcza podobną przyjemność ze
śledzenia perypetii bohaterów i w niczym nie ustępuje poprzedniemu produktowi
duetu Ohba i Obata.
4 paź 2013
Noblesse oblige, obyś został naszym zbawcą - czyli Higashi no Eden
Większość
wysoko ocenianych serii anime ma zawsze swój pierwowzór w mandze, grze lub
powieści, a anime jest jedynie rozszerzeniem pierwotnego dzieła o nowe medium.
Anime stworzone od początku do końca jako samodzielne utwory są zwykle
pełnometrażowymi filmami lub OVA, które przewyższają serie jakością animacji
oraz konstrukcją i dynamiką fabuły. Niestety serie anime nie bazujące na niczym
mają większą skłonność do zostawania produkcjami złymi lub co najwyżej
przeciętnymi. Z przyjemnością jednak mogę poinformować, że nie jest to reguła,
a za przykład posłuży mi dzieło Kenjiego Kamiyamy z 2009 roku - Higashi no Eden - jedenastoodcinkowa seria z
kontynuacją w postaci dwóch filmów: Eden
of the East the Movie I: The King of Eden i Eden of the East the Movie II: Paradise Lost.
2 paź 2013
Wpis pierworodny
Jak być
może część z Was, jako dziecko oglądałam Dragon
Ball i Sailor Moon nie mając świadomości, że mam
styczność z produktem specyficznego gatunku kina animowanego - animacji
japońskiej, czyli anime. Będąc trochę starszym dzieckiem pewnego wieczoru
oglądałam z braćmi telewizję i byliśmy świadkami, jak kanał Jetix równo o 21 zmienia się w Hyper. Po czym obejrzeliśmy
drugi lub trzeci odcinek Fullmetal
Alchemist. Zostaliśmy zauroczeni. Odtąd czekałam co dnia na tę magiczną
godzinę, gdy Jetix, niczym
Kopciuszek pod wpływem zaklęcia matki chrzestnej, zmieniał się w Hyper, a ja mogłam mieć swoje
magiczne pół godziny.
Moje
zauroczenie trwa po dziś dzień, lecz przestało być ślepą miłością. Kocham
wszystkie anime, ale nie wszystkie chcę oglądać. Jestem bardziej wymagająca,
ale też dużo wybaczam. Jestem cierpliwsza dla anime niż dla zwykłych,
aktorskich filmów i seriali. Jedno beznadziejne anime nie zniechęci mnie do
innego; szybko zapominam o wadach produkcji i grzechach twórców. Razi mnie
sztuczny i niezasłużony entuzjazm dla jednych tytułów i bardzo smuci zbyt słaby
aplauz dla drugich. Frustruje mnie, że nigdy nie będę mogła obejrzeć
wszystkiego, co bym chciała, by moją sympatię rozdzielić według zasług.
Subskrybuj:
Posty (Atom)