8 gru 2013

„Czytelniku sielankowy, Trzeźwy, spokojny człowieku. Rzuć tych pieśni kwiat niezdrowy, Wykąpany w orgji ścieku.”* – czyli Aku no Hana

źródło:www.klockworx.com

Niekiedy zdarza się, że zainteresowanie jakimś anime nie przekłada się na jego powodzenie finansowe. Często są to produkcje wyróżniające się oryginalną cechą, niespotykaną w innych tytułach; nierzadko można określić je mianem eksperymentów artystycznych. Czymś takim jest dzieło Hiroshiego Nagahamy Aku no Hana, ekranizacja mangi o tym samym tytule. Tym, co je wyróżnia, jest zastosowanie rotoskopii – techniki pozwalającej na zamianę filmu aktorskiego na animowany poprzez odrysowywanie każdej klatki. Aku no Hana jest więc pierwotnie filmem zdjęciowym, z prawdziwymi aktorami, który następnie „przerysowano”. Już samo to powinno dać nam pewne pojęcie o odmienności tego tytułu. Wielu może nawet zaprzeczyłoby, że serię tą można zaliczyć do anime. Można zrozumieć te obiekcje patrząc z punktu widzenia wykonania technicznego, jednak spoglądając na tę produkcję z pozycji widza, przynależność Aku no Hana do anime pozostaje bez wątpliwości.



Małe, senne miasteczko gdzieś w Japonii. Takao Kasuga jest uczniem gimnazjum, bardzo nieśmiałym i skrytym. Jego pasją i ucieczką od rzeczywistości jest literatura; uwielbia zwłaszcza Charlesa Baudelaire’a i jego „Kwiaty Zła”. Jeśli podczas nudnej lekcji nie czyta ich n-ty raz pod ławką, to wpatruje się w koleżankę z klasy, Nanako Saeki, w której jest zakochany, ale do której nigdy nie ośmieli się zbliżyć. Jednak jego spokojne, przeciętne uczniowskie życie zostaje pewnego dnia zaburzone, gdy wracając się po lekcjach do klasy w celu zabrania ukochanych „Kwiatów Zła” znajduje strój gimnastyczny Saeki. Tknięty niezrozumiałym dla niego impulsem, kradnie strój ukochanej. Nazajutrz Saeki przeżywa chwile zażenowania i zgorszenia, gdy jej strata zostaje odkryta. Klasa jest wzburzona faktem, że jakiś zboczeniec używa stroju ich koleżanki do nieprzyzwoitych celów, a Kasuga przeżywa katusze, żałując swego czynu. Niestety, dalej jest tylko gorzej, ponieważ inna dziewczyna z klasy, Sawa Nakamura, oświadcza mu, że była świadkiem kradzieży. Jeśli Takao chce, by jego sekret nim pozostał, musi zawrzeć z nią kontrakt.


Fabułę oceniam bardzo dobrze. Przez trzynaście odcinków wchodzimy coraz głębiej i głębiej w świat przeżyć Kasugi. Na początku kłopotliwa sytuacja bohatera trochę bawi, trochę irytuje. Czy Takao nie może po prostu wyrzucić stroju? Okazuje się to nie być takie proste. Czy nie może zignorować szantażu Nakamury? Kto by uwierzył w oszczerstwa rzucane przez dziewczynę, która nie ma żadnych przyjaciół, nie przykłada się do nauki i pyskuje nauczycielom? Jednak miasteczko jest małe i można zrozumieć Kasugę, który nie chce stawiać swojej reputacji (oraz częściowo reputacji jego rodziców) na niepewny fakt wiarygodności i niewiarygodności Nakamury. Wystarczy przecież, że uwierzy jej jedna osoba. Można irytować się na Takao, że brak mu silnej woli, że jest słaby, można nazywać go płaczliwym mięczakiem, ale tylko prawdziwa zimna ryba nie byłaby w stanie zrozumieć, dlaczego bierze udział w dziwnej grze Nakamury, dlaczego pozwala jej się tłamsić i poniżać oraz co stara się ocalić, godząc się na takie traktowanie. Oglądanie spirali niepokoju i szaleństwa, w jaką wciąga go nieubłaganie swoimi pomysłami Nakamura, powoduje u widza uczucie nieustannego napięcia. Czujemy wstręt do jego socjopatycznej dręczycielki, a jednocześnie czekamy na kolejny jej krok, obserwujemy, na jak wiele gotów jest główny bohater. Jego problem przestaje wydawać się śmieszny; z ciężkim sercem obserwujemy jego balansowanie na krawędzi zdrowia psychicznego, na przemian wymyślając mu od ciot, to zachęcając do postawienia się Nakamurze. W fabułę wplątano wiele charakterystycznych dla toksycznych relacji mechanizmów psychologicznych. Pod tym względem seria ta jest dowodem, że da się z sukcesem osadzić thriller w środowisku szkolnym i nie potrzeba wcale do tego grasującego mordercy. Wystarczy zżerana od wewnątrz frustracją nastolatka, zamknięta w klatce nudy i braku perspektyw, pozbawiona miejsc i zajęć, które mogłyby pomóc jej uciec od tego miejsca, wyzwolić stłumioną energię i dać poczucie celu i satysfakcji z życia. My, widzowie, szybko uczymy się nienawidzić miasto naszych bohaterów razem z nimi. Długie ujęcia miejsc, które mijają w drodze do szkoły pojawiają się nawet kilka razy w ciągu odcinka. Stare, obdarte plakaty na ogrodzeniu. Zapuszczony zaułek między domami. Wygięte znaki drogowe. Ciągnące się w nieskończoność druty telegraficzne nad niskimi, bliźniaczymi budyneczkami. Pordzewiałe ogrodzenia oraz blaszane garaże i magazyny wzdłuż wąskich, szarych chodników. Początkowo podobają nam się te obrazki, ukazujące podupadającą miejscowość, jej spokojną atmosferę i nie spieszących się mieszkańców. Jednak później sam ich widok wywołuje uczucie klaustrofobii. Zaczynamy dusić się marazmem miasta, brzydzimy się jego podniszczonymi budynkami i wrogo spoglądamy na zielone, piękne wzgórza, które go otaczają, stanowiąc granice tego więzienia, tej klatki, której nienawidzą Nakamura i Kasuga. I które, jak uważam, jest przyczyną wszystkich ich nagromadzonych, negatywnych emocji, usidlając Takao w postawie biernej akceptacji i okrywania się poezją jako płaszczem odcinającym go od innych, nudnych ludzi, a Nakamurę w stanie ciągłej obojętnej niechęci i tęsknoty za czymkolwiek interesującym, niczym ćpunkę w  narkotycznym głodzie.

źródło:www.yabai-feelings.tumblr.com

Oczywiście całe napięcie i nagromadzenie emocji musi mieć swoje ujście. Finał serii nie jest tak dobry, jak oczekiwałam, ale po przemyśleniu uznaję go za odpowiedni. Aku no Hana to anime, w którym realizm jest bardzo ważny i choć zakończenie nie daje uczucia katharsis, to jest ono bardzo życiowe, bo właściwie koniec niczego nie kończy. Daje jedynie wyklarowanie relacji Nakamura–Kasuga-Saeki, po czym następuje dziwna, chaotyczna i dość długa zapowiedź kolejnych wydarzeń (których możemy nie doczekać z powodu braku popularności anime).
Trudno jest ocenić warstwę muzyczną serii. Z pewnością muzyka współgra z klimatem, ale raczej trudno żeby się podobała. Zwłaszcza ta niepokojąca, psychodeliczna piosenka w endingu.


źródło:adala-news.fr
Na statycznych ujęciach praca rysowników prezentuje się na plus

A teraz o tym, co budzi największe zastrzeżenia fanów, czyli grafika i animacja. Wspominałam już nieco o widokach. Miasto jest brzydkie, ale ładnie narysowane, z dużą ilością detali, co nie dziwi, jeśli weźmie się po uwagę, na czym polega technika rotoskopowa. Bohaterowie wreszcie wyglądają jak Japończycy – czarnowłosi i czarnoocy, raczej niscy i szczupli. Żadnych mangowych oczu i kolorowych włosów, nieproporcjonalnych sylwetek – 100% natury. Z jednej strony to miła odmiana, z drugiej – brak tych cech powoduje, że na początku ogląda się to trochę dziwnie. Szybko jednak można odnaleźć zalety tej metody. Nawet bezimienne postacie w klasie nie są elementem tła, lecz poruszają się, drapią, rozglądają. Gorzej niestety z animacją twarzy, które tracą i zyskują elementy zależnie od przechyłu głowy. I o ile w filmie zdjęciowym wygląda to naturalnie (po prostu gra światła), to te same twarze po narysowaniu wyglądają niekiedy dziwnie. Nie wspomnę już o animacji całego ciała. W przerysowywaniu zgubiono gdzieś proporcje sylwetki i wdzięk, postacie ruszają się niekiedy jak kukły. Podobne błędy podczas seansu powodowały u mnie lekkie skrzywienie, lecz choć to oryginalna warstwa wizualna była tym, co mnie przyciągnęło do tego anime, to nie ona mnie przy nim zatrzymała. Po dwóch-trzech odcinkach przyzwyczaiłam się do wyglądu serii i jakieś koszmarki graficzne od czasu do czasu nie odpychały mnie, jednak obawiam się, że wrażliwszych estetycznie widzów mogą całkowicie odstraszyć.


Podsumowując, Aku no Hana to seria z dość ciekawą fabułą pod względem psychologicznych portretów bohaterów. Wykorzystana tu technika rotoskopowa miała stanowić główny magnes na fanów, lecz okazała się oddziaływać przeciwnie do zamierzeń. Prawdopodobnie nie doczekamy się drugiej serii. I szkoda, bo choć nie zaliczę Aku no Hana do ulubionych serii to jednak z niecierpliwością czekałam na każdy następny odcinek. Jestem przekonana, że mimo iż Aku no Hana zostało okrzyknięte największym rozczarowaniem sezonu wiosennego, to w przyszłości będzie nieraz się o nim mówić, podczas gdy wszystkie pozostałego premiery tego sezonu zostaną zapomniane.


*Epigraf na potepioną książkę Charles Baudelaire; z: Kwiaty zła; przekład: Antoni Lange

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz